wtorek, września 28, 2004

piosenka na dzisiejszy wieczor

Jacek Kaczmarski, "ZOMO, spokoj, bies"

Powyciągali nieszczęsliwe ludzkie zwierzęta
Z dziur zabitych deskami ze szkła stłuczonej butelki.
Dali gaz, karabin, pałkę i puscili na ulicę.
Biegną za mięsem naszych pleców,
za miękką koscią ciemienia.
W kudłach ich piersi kołysze się Matka Boska
z martwym dzieckiem w ramionach.
A gdy wszystkich już skażą w fałszywym sądzie,
na podstawie fałszywych dowodów fałszywi sędziowie
Zapanuje w końcu prawdziwy spokój.
Stare kobiety będą spokojnie umierać w kolejkach.
Fabryki bez strajków zwiększą produkcję kalekich odwłoków.
Zmęczony naród zamknie powieki by oddychać ciszą cmentarzy.
Zmęczony naród zamknie powieki by oddychać ciszą cmentarzy.
Zabici powracają, oskarżają,
widmami stoją w oknach i za progiem.
Schodzą z lodowych schodów
i przystają na każdym stopniu,
i krwią znaczą drogę.
Pokazują na serce, na czoło.
W swietlicy, w ....... izbie robotnika,
stukają w szybe a ten kto odmyka
słyszy skomlenie psa i widzi pustkę wokoło.